Ekstremalna Droga Krzyżowa w Chełmsku Śląskim

W piątek 2 marca ok. 60 osób z Kamiennej Góry z radością odpowiedziało na zaproszenie ks. Pawła Adresa i wybrało się na kolejną Ekstremalną Drogę Krzyżową. Ze względu na mocno odczuwalny mróz jak i samo dotarcie do celu, była to najbardziej ekstremalna z dotychczasowych wypraw. Miejscem modlitewnej zadumy była kalwaria wokół kaplicy św. Anny na górze Róg w Chełmsku Śląskim. Postawione w XIX wieku z cegły stacje Drogi Krzyżowej mają postać słupów zwieńczonych trójkątnym naczółkiem. We wnękach umieszczone są polichromowane płaskorzeźby, przedstawiające sceny związane z ukrzyżowaniem Chrystusa.

Na miejscu czekali przedstawiciele Chełmska Śląskiego, którzy także uczestniczyli w nabożeństwie. Rozważania pt. „Chrześcijański lider”, które opracował ks. Jacek Wiosna Stryczek ze Wspólnotą Indywidualności Otwartych wskazywały, jak stawać się liderem swojego życia, który potrafi sobie poradzić i rozwiązać problem. Chrześcijański lider nie uważa się za najmądrzejszego, choć wiele wygrał i sporo potrafi; jest otwarty na innych, by tworzyć razem.

Siedzieć i płakać - wiele osób tak podchodzi do życia, pozwalając się ponieść fali zdarzeń, zamiast kreować rzeczywistość wokół siebie.Chrześcijański lider nie chowa się za innych, by przemknąć między innymi, wywinąć się, mówiąc: „Ktoś powinien się tym zająć”, „Trzeba to zrobić”, „Przydałoby się to ogarnąć”. Lider to Ktoś mówiący: „Czy ja się mogę albo powinienem się tym zająć?”, „Zajmę się tym”, „Zorganizuję”. A jeśli bierze na siebie odpowiedzialność za jakieś działania, to wie, że trzeba dopilnować wszystkiego.

Nie wszystko zależy od nas. I lider ma tego świadomość, ale nie boi się wziąć odpowiedzialności i dać z siebie wszystkiego.Ale gdy już nie może więcej, przyjmuje pomoc,  umie współpracować -bo razem można więcej. Rozumie znaczenie małych gestów. Wie, że Bóg potrafi rozmnożyć każdy okruch miłości i dzięki niemu przemienić czyjeś życie, przemienić świat. Trzeba tylko –jak Weronika- umieć zdobyć się na odwagę.

„Ale jestem beznadziejna!”, „Znów zawaliłem!”, „Ale ze mnie głupek!”… Powiedziałeś albo pomyślałeś tak o sobie kiedyś? Chyba każdemu to się zdarzyło... Po takiej myśli następowało dalsze dołowanie się: że do niczego się nie nadaję, że nie jestem dość dobra, że NIGDY mi się to nie uda. Po co tak o sobie myślę i mówię? Może, żeby się usprawiedliwić, żeby ktoś zaprzeczył, pożałował? Chrześcijański lider nie może sobie pozwolić na takie ciamciolenie. Użalanie się nad sobą i dołowanie się jest łatwym wyjściem. I jakże destrukcyjnym. A Jezus, prawdziwy chrześcijański lider – szuka w sobie siły. Użalanie się to wyraz bezsilności.

Łatwiej jest płakać, współczuć, narzekać, niż naprawdę pomóc. Chrześcijański lider to człowiek, który nie myśli o tym, że jest mu przykro, ale zamiast płaczu chce zaoferować pomoc i bierze się za poprawianie świata. Nie jest człowiekiem emocji i przeżywania, ale czynu i rozwiązywania problemu.

Lider nigdy nie pyta „Dlaczego ja?”. Raczej odnajduje się w nowej sytuacji, niejako „chwyta” ją, by przyniosła jak najwięcej dobrych owoców. Sytuacja, w której się znajdujemy, często nie zależy od nas. Ale reakcja na nią już tak.

Nie ma ludzi doskonałych - mityczni herosi nie istnieją. Chrześcijański lider upada i przyznaje się do upadku. Co robi gdy upada? Kim staje się 5 lat później? Bill Gates założył firmę, która upadła. Albert Einstein nie dostał się na studia. Thomas Edison został zwolniony przez dwóch kolejnych pracodawców. Nawet Steve Jobs został wyrzucony z firmy, którą sam założył. Dziewięć na dziesięć nowych firm upada. Prosty wniosek: Twój sukces zależy od tego, czy i z jakimi wnioskami będziesz próbował na nowo. Liczy się hart ducha. To pozytywne poddenerwowanie, które daje siłę, żeby się pozbierać i zacząć na nowo. Z jeszcze większą determinacją. Z nowo nabytą wiedzą. I ze świeżym pragnieniem.

Nie bierz życia zbyt poważnie, bo i tak nie wyjdziesz z niego żywy!Nieuchronność śmierci przypominao potrzebnym dystansie, uczy pokory i wyrywa z zakręcenia na swoim punkcie. Człowiek, który jest w stanie zmierzyć się z perspektywą końca, odkrywa inny wymiar życia. Żyje inaczej. Chrześcijański lider, wzorem Jezusa, rozmyśla o swojej przyszłej śmierci. Dzięki temu, odnajduje inny wymiar swojego życia i potrafi poprowadzić innych do nowej rzeczywistości.

Miłość jest większa niż śmierć. Można wciąż kochać, choćby Ukochany umarł. Grób dla chrześcijanina jest końcem starego życia i początkiem nowego, pełniejszego. Sytuacja bez wyjścia. Choć pozornie. Chrześcijanie wierzą przecież w zmartwychwstanie. Wierzą, że trzeba obumrzeć, porzucić stare życie, by rozpocząć nowe. Chrześcijański lider jest jak motyl: przeistacza się. Obumiera, porzuca stare życie, by żyć pełnią życia.

Jezu, pomóż mi zamknąć za sobą stare życie. Otwórz mnie na nowe. Chcę i pragnę NOWEGO, PRAWDZIWEGO I PEŁNEGO ŻYCIA. (z rozważań EDK)

Nabożeństwo Drogi Krzyżowej zakończyło się w kaplicy św. Anny- patronki matek, babć i koronkarek. Usytuowana w miejscu pierwszej, drewnianej kaplicy została wzniesiona w latach 1721/22. Wielokrotnie rozbudowywana na przestrzeni lat, swój ostateczny kształt przyjęła w roku 1890. W czasach powojennych została ograbiona ze wszystkiego i poważnie – łącznie z dachem- zdewastowana. Dzięki staraniom ks. kan. Władysław Sługockiego – kapelana sióstr benedyktynek z Krzeszowa- i niezwykłemu zaangażowaniu wiernych (bez pomocy państwa i zagranicy), od 1986 roku kaplicę stopniowo odbudowywano i miejsce to znowu żyje, stając się miejscem modlitwy, pielgrzymek i atrakcją na turystycznym szlaku.